Translate

sobota, 25 października 2014

Test na odpowiedzialność.

                                           



                            Jak odpowiedzialna jestem? 

                          Czyli jak i czy poradzę sobie sama w domu? 

       Cześć. Wczoraj w nocy, moi rodzice pojechali do Holandii do brata. Ale od początku:


   Mój brata Bartek, ze swoją narzeczoną Darią, mieszkają i pracują w Holandii. Tam mieszka też mój kuzyn Dominiki "Fox" i jego dziewczyna Aśka. Aśka jest w ciąży i moja ciocia (mama Dominika, ciocia Dorota), ma bzika na punkcie tego dziecka. Aśka jeszcze nie urodziła, a ciocia kupiła już łóżeczko i wózek dla tego dziecka. No ale cóż, Dominik to jedynak więc ciocia zawsze mu dawała wszystko. Fakt faktem, Aśka (z tego co mówiła), ma termin porodu na listopad/grudzień. No ale, Aśka wiele rzeczy mówiła i gdybym myślała tak jak moja ciocia że wszystko to prawda, to mogłabym napisać thriller który z powodzeniem sprzedałby się w milionach egzemplarzy. 
       Wracając do rzeczywistości. Więc, Aśka urodzi w grudniu, Dominik nie czuje się ojcem, a ciocia wokół nich skacze. Co znaczy, że Dominik nie czuje się ojcem? Bo ma 22 lata i zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak. Mogę śmiało powiedzieć że mój kuzyn Filip który ma 11 lat, poradziłby sobie lepiej sam w domu niż Dominik. No ale cóż, tak już bywa. W ogóle, zawsze według babci to Dominik był tym najlepszym a ja i mi braci mimo że o wiele więcej niż on pomagaliśmy np w polu przy tabace, to i tak co byśmy nie robili to "Kochany Dominiś" był tym najlepszym. No ale to innym razem. 
         A więc, jako że Aśka niedługo rodzi, moja ciocia i wujek postanowili pojechać do Aśki i Dominika samochodem. Z Polski, przez Niemcy do Eindhoven. Kiedy moja mama to usłyszała, przypomniała sobie że powiedziała kiedyś Bartkowi że nawet się nie spodziewa kiedy ona wejdzie mu do domu i go "strzeli" w czoło. Bartek oczywiście ją wyśmiał. Więc, mama pomyślała, że najwyższy czas spełnić obietnicę. Problem tylko polegał na tym, że moja mama ma niewydolność serca i szybko się męczy. To jednak najszybciej jadąc 12 godzin jazdy samochodem, a to dla mojej mamy mimo wszystko wysiłek. Jednak, mama się zdecydowała że jedzie. Przekonała tatę, żeby też jechał. No i, wczoraj o 19 przyjechali do nas ciocia z wujkiem i po moich rodziców. Co prawda, moi rodzice byli wtedy w mieście i robili zakupy ale przyjechali już o 19:30. 
        Dokładnie o 20:05 moim rodzice, ciocia i wujek ruszyli samochodem spod mojego domu. Kiedy wyszli z domu, zrobiło mi się smutno. Wrócą prawdopodobnie w nocy z wtorku na środę. Zaczęłam się zastanawiać, co będę robić tak długo. Dzisiaj na jedną noc przyjadą do mnie: Ewelina, Kamil, Marysia i Mirka. No ale, to tylko na jedną noc. A co potem? W zasadzie, potem od poniedziałku chodzę do szkoły. Więc, do domu przyjdę koło 16:30. A więc, czas też minie mi trochę szybciej bo, kiedy przychodzę do domu, jem obiad, zabieram się za lekcje, uczę się no i muszę...nie...POWINNAM o, może tak, czyli powinnam iść spać o 22 żeby się wyspać. No ale, z tym  chodzeniem spać o 22 też różnie bywa, bo np. odrabianie lekcji zabierze mi trochę więcej czasu, albo uczenie się też może mi zająć więcej czasu. Więc, na pewno o 23 jest w łóżku. Zawsze (jeśli muszę się dłużej uczyć), to mogę się pouczyć leżąc w łóżku. Nie muszę siedzieć przy biurku. Z tym że, jeśli leżę w łóżku i jestem zmęczona to boję się że zasnę i tyle będzie z mojego uczenia się. No ale, odbiegła trochę od tematu. 
               Więc, przez 4 dni będę sama w domu. Większość z was powie że to nic niezwykłego, że oni zostawali już setki razy sami na dłużej. Możliwe. Ale u mnie, to mój pierwszy raz. Najbardziej boję się że zapomnę coś zrobić. Nie mam problemu żeby zrobić sobie obiad, rozpalić ogień w piecu, dać psom jedzenie, posprzątać czy żeby wstać do szkoły. Będę miała natomiast problem z zapamiętaniem najdrobniejszych szczegółów typu, kiedy rozpalę ognień w piecu, nie wyłączam nigdy bojlera tylko kiedy temperatura będzie wynosiła 50 stopni, wtedy wyłączam pompke ale bojler zostaje włączony.Niby nic takiego, ale wczoraj w nocy o tym zapomniałam i teraz nie mam ciepłej wody -,- .  Więc, rozpaliłam w piecu jeszcze raz i czekam aż zagrzeje mi się wystarczająco dużo wody, żebym mogła się wykąpać. 
         Powinnam od 8:10 siedzieć u siebie w szkole na kursie florystycznym ale kiedy obudziłam się o 5, pomyślałam że może dzisiejsze zajęcia sobie odpuszczę. Dlaczego? Ponieważ zajęcia kończą się o 13:20 a moim autobusem o 13:15 będą jechali Ewelina, Kamil i Marysia więc wolałam zostać i trochę posprzątać. Zapisałam sie też na zajęcia z matematyki bo mam z nią problem (to irytujące ponieważ w gimnazjum miałam prawie 4 na koniec roku z matematyki a w technikum mam ledwo 2 -,- ), i na angielski, nie mam z nim problemów ale chcę się podszkolić bo w lutym wyjeżdżam na tydzień do Londynu. Będę mieszkała u zwykłej rodziny i boję się że nie zrozumiem co do mnie mówią i się z nimi nie dogadam. Mam jeszcze trochę czasu ale nie warto zostawiać naukę jeżyka na ostatni moment. Najgorsze jest to że zajęcia z matematyki i angielskiego odbywają się w czasie zajęć z florystyki -,- Myślałam nad tym żeby wypisać się z tych zajęć bo i tak nie będę na razie na nie uczęszczać, ale Natalia mnie przekonała że te zajęcia będą się też odbywały w drugim semestrze a jeśli wypiszę się z nich teraz to w drugim semestrze nie będę mogła na nie chodzić. Więc, powiem mojej matematyczce że na razie nie będę chodziła na te zajęcia, że zacznę dopiero od drugiego semestru. 
        Ostatnio zaczęłam oglądać filmiki "Ajgora Ignacego" na Youtube:


                                                                                  
               







         

             






                                       To na tyle z mojej strony. Słowo na niedzielę:







                                                  Nie jedzcie za dużo czekolady.



                                         



           Zwłaszcza przed snem, potem ma się na prawdę DZIIIIIIIWNE sny. To na tyle z moje strony. Trzymajcie się.



                                       Cześć.






niedziela, 12 października 2014

Zrozumieć ludzką naturę...

             W ten weekend nudziło mi się tak bardzo, że znalazłam w internecie konkurs piękności. Brały w nim udział nastolatki, które robiły z siebie dorosłe kobiety, mając 13 lat. Nie rozumiem tej akurat natury kobiet. Sama nią jestem, jednak tego jednego nie popieram. Rozumiem, że w życiu każdego z nas przychodzi taki moment kiedy trzeba wyrzucić zabawki i spoważnieć. Jednak dlaczego u coraz większej liczby dziewczynek ten okres przychodzi w wieku 10-13 lat? Tak, wtedy w ciele dziewczynki zachodzą zmiany, ale czy to oznacza że tak dziewczynka MUSI nosić buty na wysokich obcasach i mocno się malować? Kiedy w czerwcu czekałam na autobus ze szkoły do domu i widziałam te wszystkie 15-latki ubrane wyzywająco poczułam się jak babcia. W przyszłym roku mam 18 lat i nie ubieram do szkoły krótkich spódniczek i bluzek z dużym dekoltem. Czy to wstyd? Wiecie, nie sądzę. Wstydziłabym się, gdybym była ubrana tak jak te 15-latki.
          Nie rozumiem też dlaczego dziecko (bo nie uważam żeby 15-latka była już dorosła), szuka sobie chłopaka w tak młodym wieku. Co taka 15-latka myśli? Przecież to jeszcze dziecko, które na siłę chce być dorosłe. Pierwsza miesiączka to przecież nie oznaka dorosłości. Zresztą, czy w wieku 15 lat, potrafi się kochać jedną osobę tak bardzo, że jest się w stanie skoczyć za nią w ogień? Czy potrafi się wtedy kochać tak bardzo, że nie myśli się o sobie tylko o tym żeby ta druga osoba była szczęśliwa? Nie sądzę.
        Dzieciństwo to piękny okres w życiu każdego z nas. Tylko trzeba umieć z niego korzystać. Wiele ludzi mając tylko 18 lat, chciałoby się cofnąć w czasie i mieć znów 6 lat, albo chociaż 10. To straszne że ludzie nie potrafią się cieszyć z tego co mają dopóki tego nie stracą. To takie okropne. Mówisz że Twoje życie jest bez sensu? Masz dach nad głową, rodziców, masz co jeść, w co się ubrać. Tak, masz racje. Twoje życie jest takie okrutne. Wyobraź sobie że to wszystko tracisz z dnia na dzień. Wyobraź sobie że pewnego dnia budzisz się w ruinach swojego domu a twoi rodzice mieli wypadek samochodowy. Co wtedy? Czy wtedy będziesz na prawdę szczęśliwy? Kiedy stracisz to, o czym reszta dzieciaków może tylko pomarzyć? Wtedy Twoje życie będzie znakomite?
              Powiem Ci coś koleżko, Twoje życie, jakiekolwiek by nie było, jest piękne. Otaczają Cie ludzie, którzy sprawiają że się uśmiechasz. Wystarczy tylko otworzyć oczy i się rozejrzeć.

środa, 8 października 2014

Ludzie tacy jak my.

                 Hej. Kiedy miałam 10 lat i oglądałam w tv film z mamą, w którym występował chłopczyk w podobnym wieku jak ja, po filmie zastanawiałam się "Ciekawe co ten chłopiec teraz robi?" Wydawało mi się wtedy że życie celebryty wygląda zupełnie inaczej niż moje. Trochę na pewno się różni, ale to ludzi tacy jak my. Wstają rano, jedzą śniadanie, ubierają się, chodzą na randki. Nic nie zwykłego. Różnią się tylko tym, że na ulicy ludzie ich zaczepiają i proszą o autograf. Nie chciałabym tak żyć. Wolę, żeby świat nie wiedział o moim istnieniu, niż żeby ktoś zaczepił mnie na ulicy i "Oooo...WOW! To ty masz tego bloga!" Dlatego m.in. nie wstawiam swoich zdjęć.

                  Jednak są ludzie, od których wymaga się innego zachowania niż od reszty świata. Od księdza, nie wymaga się chodzenia w dresach i przeklinania, tylko głoszenia Słowa Bożego w sułtanie. Nikt nie wyobraża sobie nauczyciela plującego na ściane i palącego papierosy, ale eleganckiego stroju i poważnego zachowania. Ode mnie wymaga się poważniejszego zachowania jak to przystało na 17-latke, jednak nie potrafię być zbyt poważna i w głębi duszy wciąż jestem dzieckiem.

                  Wyobraź sobie sytuacje kiedy siedzisz na szkolnym korytarzu i podoba ci się chłopak albo dziewczyna. Obserwujesz go na przerwach. Starasz się żeby cię zauważył. A co robisz kiedy wrócisz do domu? Zastanawiasz się "Ciekawe co on/ona teraz robi?" Wiesz co? To człowiek taki sam jak ty. Wystarczy podejść i się przywitać. Co ci szkodzi? Skoro obserwujesz go na korytarzu, to nie masz nic do stracenia. Możesz jedynie zyskać. Mówisz że tak nie zrobisz, bo ci nie odpowie? Pieprzyć to. Najwyżej ci nie odpowie. To przecież nie koniec świata. Pomyśl sobie że każdy zawód miłosny przybliża cię do "...I żyli  długo i szczęśliwie".

                 Bądź sobą i nie wstydź się tego kim jesteś ani tego skąd pochodzisz. Ja, jestem z wioski i nie wstydzę się tego. Nie ma się czego wstydzić.
-No bo...ja nie mieszkam w stolicy :c
No i co z tego? O miejscowości w której mieszkam, prawie nikt nie słyszał. A nawet nie ma jej na większości map. Jestem z tego dumna. Cieszę się, że nie urodziłam się w Warszawie. Cieszę się, że jestem taka a nie inna. A nawet cieszę się, że chodzę do technikum a nie do liceum. Wiem, że dzięki temu wszystkiemu co mnie spotkało w życiu, jestem taka jaka jestem. A dzięki temu, że jestem taka a nie inna, mam przyjaciół za których skoczyłabym w ogień.

              Wszyscy ludzie są do siebie podobni. Potrzebujemy zrozumienia i pomocy, ale również czułości i miłości. Potrzebujemy rozmowy z drugą osobą, która będzie dla nas kimś bliskim. Musimy tylko się otworzyć i wygadać się komuś.