Jak odpowiedzialna jestem?
Czyli jak i czy poradzę sobie sama w domu?
Cześć. Wczoraj w nocy, moi rodzice pojechali do Holandii do brata. Ale od początku:
Mój brata Bartek, ze swoją narzeczoną Darią, mieszkają i pracują w Holandii. Tam mieszka też mój kuzyn Dominiki "Fox" i jego dziewczyna Aśka. Aśka jest w ciąży i moja ciocia (mama Dominika, ciocia Dorota), ma bzika na punkcie tego dziecka. Aśka jeszcze nie urodziła, a ciocia kupiła już łóżeczko i wózek dla tego dziecka. No ale cóż, Dominik to jedynak więc ciocia zawsze mu dawała wszystko. Fakt faktem, Aśka (z tego co mówiła), ma termin porodu na listopad/grudzień. No ale, Aśka wiele rzeczy mówiła i gdybym myślała tak jak moja ciocia że wszystko to prawda, to mogłabym napisać thriller który z powodzeniem sprzedałby się w milionach egzemplarzy.
Wracając do rzeczywistości. Więc, Aśka urodzi w grudniu, Dominik nie czuje się ojcem, a ciocia wokół nich skacze. Co znaczy, że Dominik nie czuje się ojcem? Bo ma 22 lata i zachowuje się jak rozpieszczony dzieciak. Mogę śmiało powiedzieć że mój kuzyn Filip który ma 11 lat, poradziłby sobie lepiej sam w domu niż Dominik. No ale cóż, tak już bywa. W ogóle, zawsze według babci to Dominik był tym najlepszym a ja i mi braci mimo że o wiele więcej niż on pomagaliśmy np w polu przy tabace, to i tak co byśmy nie robili to "Kochany Dominiś" był tym najlepszym. No ale to innym razem.
A więc, jako że Aśka niedługo rodzi, moja ciocia i wujek postanowili pojechać do Aśki i Dominika samochodem. Z Polski, przez Niemcy do Eindhoven. Kiedy moja mama to usłyszała, przypomniała sobie że powiedziała kiedyś Bartkowi że nawet się nie spodziewa kiedy ona wejdzie mu do domu i go "strzeli" w czoło. Bartek oczywiście ją wyśmiał. Więc, mama pomyślała, że najwyższy czas spełnić obietnicę. Problem tylko polegał na tym, że moja mama ma niewydolność serca i szybko się męczy. To jednak najszybciej jadąc 12 godzin jazdy samochodem, a to dla mojej mamy mimo wszystko wysiłek. Jednak, mama się zdecydowała że jedzie. Przekonała tatę, żeby też jechał. No i, wczoraj o 19 przyjechali do nas ciocia z wujkiem i po moich rodziców. Co prawda, moi rodzice byli wtedy w mieście i robili zakupy ale przyjechali już o 19:30.
Dokładnie o 20:05 moim rodzice, ciocia i wujek ruszyli samochodem spod mojego domu. Kiedy wyszli z domu, zrobiło mi się smutno. Wrócą prawdopodobnie w nocy z wtorku na środę. Zaczęłam się zastanawiać, co będę robić tak długo. Dzisiaj na jedną noc przyjadą do mnie: Ewelina, Kamil, Marysia i Mirka. No ale, to tylko na jedną noc. A co potem? W zasadzie, potem od poniedziałku chodzę do szkoły. Więc, do domu przyjdę koło 16:30. A więc, czas też minie mi trochę szybciej bo, kiedy przychodzę do domu, jem obiad, zabieram się za lekcje, uczę się no i muszę...nie...POWINNAM o, może tak, czyli powinnam iść spać o 22 żeby się wyspać. No ale, z tym chodzeniem spać o 22 też różnie bywa, bo np. odrabianie lekcji zabierze mi trochę więcej czasu, albo uczenie się też może mi zająć więcej czasu. Więc, na pewno o 23 jest w łóżku. Zawsze (jeśli muszę się dłużej uczyć), to mogę się pouczyć leżąc w łóżku. Nie muszę siedzieć przy biurku. Z tym że, jeśli leżę w łóżku i jestem zmęczona to boję się że zasnę i tyle będzie z mojego uczenia się. No ale, odbiegła trochę od tematu.
Więc, przez 4 dni będę sama w domu. Większość z was powie że to nic niezwykłego, że oni zostawali już setki razy sami na dłużej. Możliwe. Ale u mnie, to mój pierwszy raz. Najbardziej boję się że zapomnę coś zrobić. Nie mam problemu żeby zrobić sobie obiad, rozpalić ogień w piecu, dać psom jedzenie, posprzątać czy żeby wstać do szkoły. Będę miała natomiast problem z zapamiętaniem najdrobniejszych szczegółów typu, kiedy rozpalę ognień w piecu, nie wyłączam nigdy bojlera tylko kiedy temperatura będzie wynosiła 50 stopni, wtedy wyłączam pompke ale bojler zostaje włączony.Niby nic takiego, ale wczoraj w nocy o tym zapomniałam i teraz nie mam ciepłej wody -,- . Więc, rozpaliłam w piecu jeszcze raz i czekam aż zagrzeje mi się wystarczająco dużo wody, żebym mogła się wykąpać.
Powinnam od 8:10 siedzieć u siebie w szkole na kursie florystycznym ale kiedy obudziłam się o 5, pomyślałam że może dzisiejsze zajęcia sobie odpuszczę. Dlaczego? Ponieważ zajęcia kończą się o 13:20 a moim autobusem o 13:15 będą jechali Ewelina, Kamil i Marysia więc wolałam zostać i trochę posprzątać. Zapisałam sie też na zajęcia z matematyki bo mam z nią problem (to irytujące ponieważ w gimnazjum miałam prawie 4 na koniec roku z matematyki a w technikum mam ledwo 2 -,- ), i na angielski, nie mam z nim problemów ale chcę się podszkolić bo w lutym wyjeżdżam na tydzień do Londynu. Będę mieszkała u zwykłej rodziny i boję się że nie zrozumiem co do mnie mówią i się z nimi nie dogadam. Mam jeszcze trochę czasu ale nie warto zostawiać naukę jeżyka na ostatni moment. Najgorsze jest to że zajęcia z matematyki i angielskiego odbywają się w czasie zajęć z florystyki -,- Myślałam nad tym żeby wypisać się z tych zajęć bo i tak nie będę na razie na nie uczęszczać, ale Natalia mnie przekonała że te zajęcia będą się też odbywały w drugim semestrze a jeśli wypiszę się z nich teraz to w drugim semestrze nie będę mogła na nie chodzić. Więc, powiem mojej matematyczce że na razie nie będę chodziła na te zajęcia, że zacznę dopiero od drugiego semestru.
Ostatnio zaczęłam oglądać filmiki "Ajgora Ignacego" na Youtube:
To na tyle z mojej strony. Słowo na niedzielę:
Nie jedzcie za dużo czekolady.
Zwłaszcza przed snem, potem ma się na prawdę DZIIIIIIIWNE sny. To na tyle z moje strony. Trzymajcie się.
Cześć.