Nieubłagalnie zbliża się koniec pierwszego semestru, ale przed tym jeszcze Święta.
Nie lubie Świąt Bożego Narodzenia.
Ogólnie rzecz biorąc, nie lubie być z rodziną. Czuje się nie potrzebna, bo przecież: to bracia są idealni. Ja jestem tylko skutkiem ubocznym. Czego bym nie zrobiła, to bracia będą Ci ekstra, a ja zawsze będę takim "podrzutkiem". Chciałam już kilka razy udowodnić rodzicom że jest inaczej, że może się pomylili i jednak jestem coś warta....
Dziś rano, moja mama udowodniła mi że jednak nie.
Dlaczego będąc w szkole czuje się o wiele lepiej i spokojniej niż we własnym domu?
Będąc w gimnazjum, wolałam siedzieć dłużej w szkole i jechać do domu ostatnim autobusem. Mimo że byłam bardzo głodna, nie chciałam wracać do domu.
Bo po co?
Wysłuchiwać jak to źle się ucze, nie pomagam rodzicom w domu, lepiej nic nie mówić że źle się czuje bo to tylko pogorszy sprawę.
Przychodząc dzisiaj do szkoły, byłam roztrzesiona, miałam ochotę rano się pociąć, ale nie zrobiłam tego bo miałabym do słuchania: " Że jestem idiotką".
Zostałam dzisiaj porównana do mojego 12-letniego kuzyna.
CO TO KURWA ZA PORÓWNANIE JA SIĘ PYTAM ????
Mój kuzyn jest w VI klasie szkoły podstawowej, ja w III klasie technikum, a moja mamusia twierdzi że on się uczy lepiej.
No sorry, ale ja w VI klasie też uczyłam się lepiej niż teraz.
Dziękuje Ci Mamo, że powiedziałaś mi że jestem gorsza niż mój rozpieszczony kuzyn. Serio, to dało mi dużo do myślenia.
Doszłam do wniosku że nie nadaje się do niczego, do żadnej pracy, nie potrzebnie poszłam do szkoły średniej skoro nic nie osiągnę...
Nie wzięło mi się to z powietrza. Już kilka lat temu mama zaczęła mi to wymawiać więc zapewne dlatego teraz sama tak sądzę.
To nie użalanie się nad sobą, to po prostu zwierzanie się ze swoich problemów.
Mój brat uważa że jest fajny, bo zarobił wystarczająco dużo pieniedzy żeby założyć coś swojego. Zajęło mu to troche czasu ale co z tego, jeśli rodzice szanują go bardziej?
Dla nich wiąż jestem śmieciem, nie córką.
Co z tego że dostałam ostatnio 4 ze sprawdzianu i historii i społeczeństwa, skoro nie zmieniło ani nie zmieni to stosunku Mamy do mnie?
Wciąż będzie po mnie jeździć a ja wciąż będę coraz bardziej znierwicowana.
Ale co to obchodzi moich rodziców?
Teraz liczy się dla nich to, żeby bracia przyjechali. Na mój przyjazd prawdopodobnie nigdy nie będą się tak cieszyć. Bo niby dlaczego?
Nie dorastam braciom do pięt.
Przecież oni pomagali w domu, mieli świetne oceny, byli bystrzy, są idealni.
Co im po takim dziecku jak ja?
Równie dobrze mogę wyjść z domu, nie wrócić... I nic takiego się nie stanie.
Pewnie nawet tego nie zauważą....
Translate
piątek, 18 grudnia 2015
Presja rodziców part 2
środa, 30 września 2015
Presja rodziców
Wszyscy ją czujemy. Nawet idealne dziecko, zostanie bądź zostało zmieszane z błotem przez swoich rodziców.
Dlaczego?
Szczerze, nie mam pojęcia. Przecież każdy człowiek może się pomylić, każdy może popełniać błędy. Rodzice są ludźmi, więc też nie są idealni, nieomylni.
Skoro oni nie są idealni, a dzieci mają po 50% genów każdego rodzica, skąd pomysł że ich dziecko będzie idealne?
Może być ambitne i dobrze się uczyć ale nie sprzątać swojego pokoju. Wtedy statystyczny rodzic już mu ciśnie:
-Skoro mieszkasz pod moim dachem to przestrzegasz moich zasad! Posprzątaj tu! Ja się urabiam po łokcie a Ty masz to gdzieś, bo przecież panicz po szkole musi odpocząć
-Ale mamo dostałam 4 z historii a inni 2
-Inni mnie nie interesują! Masz tu leniu posprzątać!
Nie jest tak? No jest tak.
O, i tym przykładem zaczyna się kolejna kłótnia o oceny:
-Co to za 3 z fizyki?
-Reszta klasy dostała 2.
-Reszta klasy mnie nie interesuje! Ania dostała 5.
Naprawdę? -,-
Skoro rodziców nie interesuje reszta klasy to dlaczego ciągle nas porównują do innych uczniów?
Nie będziemy tacy jak oni, każdy z nas jest przecież inny i wyjątkowy. Czy rodzice nie powinni nas kochać za to jacy jesteśmy?
Czemu nie widzą naszych zalet, a same wady?
To ma pomóc?
Czy oni są naprawdę tak bardzo ślepi i nie widzą że takie ich gadanie bardziej szkodzi niż pomaga?
No kurwa -,-
Nastolatek powiesi się w domu po kłótni z rodzicami, bo powiedzieli mu o kilka słów za dużo o jego ocenach. Nie każdy ma do cholery taką mocną psychikę żeby wytrzymać wieczne wojny w domu. Jak nie sięgnął po narkotyki to po sznur.
Jakieś wnioski jego rodzice z tego wyciągnęli?
Jeśli miał młodsze rodzeństwo, może rodzice odpuszczą jego rodzeństwu...a może i nie. No bo może...to tylko przypuszczenia, za kilka lat jego rodzeństwo też coś sobie zrobi.
Bo co?
Bo rodzice uważają że to zajebiście wychowywać dziecko wjeżdżając mu na psychikę.
Ja pierdole, jak tu żyć.
I ludzie się dziwią czemu młodzież sięga po alkohol i narkotyki?
A może kurwa dlatego, że mają wojny w domu o gówno?
Tego nikt kurwa nie widzi, bo po co?
Lepiej tego nie widzieć. Możemy się na to wkurzać...ale po co?
Idealni nie będziemy więc rodzice i tak będą się czepiać.
Po chuj cokolwiek robić...
Dlaczego?
Szczerze, nie mam pojęcia. Przecież każdy człowiek może się pomylić, każdy może popełniać błędy. Rodzice są ludźmi, więc też nie są idealni, nieomylni.
Skoro oni nie są idealni, a dzieci mają po 50% genów każdego rodzica, skąd pomysł że ich dziecko będzie idealne?
Może być ambitne i dobrze się uczyć ale nie sprzątać swojego pokoju. Wtedy statystyczny rodzic już mu ciśnie:
-Skoro mieszkasz pod moim dachem to przestrzegasz moich zasad! Posprzątaj tu! Ja się urabiam po łokcie a Ty masz to gdzieś, bo przecież panicz po szkole musi odpocząć
-Ale mamo dostałam 4 z historii a inni 2
-Inni mnie nie interesują! Masz tu leniu posprzątać!
Nie jest tak? No jest tak.
O, i tym przykładem zaczyna się kolejna kłótnia o oceny:
-Co to za 3 z fizyki?
-Reszta klasy dostała 2.
-Reszta klasy mnie nie interesuje! Ania dostała 5.
Naprawdę? -,-
Skoro rodziców nie interesuje reszta klasy to dlaczego ciągle nas porównują do innych uczniów?
Nie będziemy tacy jak oni, każdy z nas jest przecież inny i wyjątkowy. Czy rodzice nie powinni nas kochać za to jacy jesteśmy?
Czemu nie widzą naszych zalet, a same wady?
To ma pomóc?
Czy oni są naprawdę tak bardzo ślepi i nie widzą że takie ich gadanie bardziej szkodzi niż pomaga?
No kurwa -,-
Nastolatek powiesi się w domu po kłótni z rodzicami, bo powiedzieli mu o kilka słów za dużo o jego ocenach. Nie każdy ma do cholery taką mocną psychikę żeby wytrzymać wieczne wojny w domu. Jak nie sięgnął po narkotyki to po sznur.
Jakieś wnioski jego rodzice z tego wyciągnęli?
Jeśli miał młodsze rodzeństwo, może rodzice odpuszczą jego rodzeństwu...a może i nie. No bo może...to tylko przypuszczenia, za kilka lat jego rodzeństwo też coś sobie zrobi.
Bo co?
Bo rodzice uważają że to zajebiście wychowywać dziecko wjeżdżając mu na psychikę.
Ja pierdole, jak tu żyć.
I ludzie się dziwią czemu młodzież sięga po alkohol i narkotyki?
A może kurwa dlatego, że mają wojny w domu o gówno?
Tego nikt kurwa nie widzi, bo po co?
Lepiej tego nie widzieć. Możemy się na to wkurzać...ale po co?
Idealni nie będziemy więc rodzice i tak będą się czepiać.
Po chuj cokolwiek robić...
wtorek, 25 sierpnia 2015
Prawdziwe życie.
Droga młodzieży, co się z Wami dzieję????
Ja rozumiem, Facebook, gadu-gadu, Twitter czy WhatsApp bardzo ułatwiają życie. Ale czy serio nie potrafimy już bez nich żyć?
Dlaczego teraz 80% swojego życia spędzamy przed ekranem urządzenia. Wiem że to ułatwia życie, ale czy możemy całych siebie poświęcić portalowi społecznościowemu?
Moja mała prośba, wyjdźcie chociaż na jeden dzień z domu.
Czy przez całe wakacje chociaż raz wyszliście z domu, żeby spotkać się z przyjaciółmi?
Czy poszliście z nimi np do kina albo na pizze?
Jeśli nie, źle z wami ludzie -,-
Młodzież przyszłością Narodu?
Co się stanie z tym światem jak tak dalej pójdzie? Zamieniliśmy prawdziwych, realnych przyjaciół na tych wirtualnych z którymi nawet się nie spotkaliśmy. Zamieniliśmy kino na Internet, pizze na kanapki a spotkanie z przyjaciółmi na rozmowę na skypie.
To normalne?
Ja Was błagam, naprawdę nie chcecie nic zmienić?
Gdzie Wasz entuzjazm? Gdzie się podziała radość z bycia nastolatkiem?
To wszystko chyba spłynęło razem z chęcią wyjścia z domu. Tacy jesteśmy dorośli, więc dlaczego zachowujemy się jak dzieci, które pierwszy raz w życiu włączyły komputer?
Albo coś zmienimy, albo nie będziemy potrafili już poprawnie zbudować zdania....tak ma wyglądać nasze życie?
W takim układzie, równie dobrze nie mamy po co żyć.
Dziękuję, Dobranoc.
Ja rozumiem, Facebook, gadu-gadu, Twitter czy WhatsApp bardzo ułatwiają życie. Ale czy serio nie potrafimy już bez nich żyć?
Dlaczego teraz 80% swojego życia spędzamy przed ekranem urządzenia. Wiem że to ułatwia życie, ale czy możemy całych siebie poświęcić portalowi społecznościowemu?
Moja mała prośba, wyjdźcie chociaż na jeden dzień z domu.
Czy przez całe wakacje chociaż raz wyszliście z domu, żeby spotkać się z przyjaciółmi?
Czy poszliście z nimi np do kina albo na pizze?
Jeśli nie, źle z wami ludzie -,-
Młodzież przyszłością Narodu?
Co się stanie z tym światem jak tak dalej pójdzie? Zamieniliśmy prawdziwych, realnych przyjaciół na tych wirtualnych z którymi nawet się nie spotkaliśmy. Zamieniliśmy kino na Internet, pizze na kanapki a spotkanie z przyjaciółmi na rozmowę na skypie.
To normalne?
Ja Was błagam, naprawdę nie chcecie nic zmienić?
Gdzie Wasz entuzjazm? Gdzie się podziała radość z bycia nastolatkiem?
To wszystko chyba spłynęło razem z chęcią wyjścia z domu. Tacy jesteśmy dorośli, więc dlaczego zachowujemy się jak dzieci, które pierwszy raz w życiu włączyły komputer?
Albo coś zmienimy, albo nie będziemy potrafili już poprawnie zbudować zdania....tak ma wyglądać nasze życie?
W takim układzie, równie dobrze nie mamy po co żyć.
Dziękuję, Dobranoc.
niedziela, 14 czerwca 2015
Średnia wyższa niż sądziłam
A więc
Będę miała średnią 3,50
W piątek, pani zapisała Emy, Felka i mój rozmiar ogrodniczek i butów.
29 czerwca zaczynamy staż, który potrwa jakieś 3,5 tygodnia
Potem w sierpniu dostaniemy jakieś 1600 zł
Kupię podręczniki do szkoły, no i ubrania *-*
Przycięłam troszkę włosy....dobra ścięłam ponad 10 cm
Rodzice chcą dzisiaj jechać do znajomych, a ja nie wiem czy jechać z nimi.
Nie to że mi się nie chce czy coś, po prostu trochę boli mnie gardło a muszę jutro jechać na 9, rowerem do szkoły żeby poprawić na 4 jeden sprawdzian
We wtorek drugi i 4 na koniec z roślin ozdobnych.
BANG! xd
No więc czeka mnie jeszcze troszkę nauki, ale to tylko troszkę
Ostatnio bawię się troszeczkę zdjęciami
Moje lekcje poi dance, stoją w miejscu i czekają aż pozdaję przedmioty do końcu
Czyli już niedługo
Obejrzałam "Toy story 3" więc mogę teraz się poczuć
A co do wyjazdu z rodzicami, to jeszcze się zobaczy
Ale nie mogę być chora na jutro
Temperatury niby nie mam, ale jutro rano mogę już mieć
Miłej niedzieli
Dzisiaj taki krótki i cichy post
Będę miała średnią 3,50
W piątek, pani zapisała Emy, Felka i mój rozmiar ogrodniczek i butów.
29 czerwca zaczynamy staż, który potrwa jakieś 3,5 tygodnia
Potem w sierpniu dostaniemy jakieś 1600 zł
Kupię podręczniki do szkoły, no i ubrania *-*
Przycięłam troszkę włosy....dobra ścięłam ponad 10 cm
Rodzice chcą dzisiaj jechać do znajomych, a ja nie wiem czy jechać z nimi.
Nie to że mi się nie chce czy coś, po prostu trochę boli mnie gardło a muszę jutro jechać na 9, rowerem do szkoły żeby poprawić na 4 jeden sprawdzian
We wtorek drugi i 4 na koniec z roślin ozdobnych.
BANG! xd
No więc czeka mnie jeszcze troszkę nauki, ale to tylko troszkę
Ostatnio bawię się troszeczkę zdjęciami
Moje lekcje poi dance, stoją w miejscu i czekają aż pozdaję przedmioty do końcu
Czyli już niedługo
Obejrzałam "Toy story 3" więc mogę teraz się poczuć
A co do wyjazdu z rodzicami, to jeszcze się zobaczy
Ale nie mogę być chora na jutro
Temperatury niby nie mam, ale jutro rano mogę już mieć
Miłej niedzieli
Dzisiaj taki krótki i cichy post
wtorek, 9 czerwca 2015
POLSKI ZDANY!!! BANG! BANG!
W zasadzie, to nie do końca.
Ale zacznę swój dzień od początku.
Wstałam o 5:40, zaczynałam lekcję od 8:10, więc nie opłacało mi się jechać rowerem do szkoły.
Myślałam, że skoro kilka dni pod rząd pogoda była świetna, to dzisiaj też tak będzie.
To był mój błąd -,-
Ubrałam luźniejszą koszulkę, bez marynarki. Troszkę zmarzłam czekając na autobus do szkoły. Powtórzyłam sobie materiał na polski, jadąc autobusem. Siedziałam sobie ładnie na przystanku, żeby nie wiało na mnie (i tak było zimno).
Wchodząc do autobusu, spotkałam Felka (Natalia). Podróż autobusem minęła nam szybko, cicho i spokojnie, w końcu to tylko 15 min.
Po wyjściu z autobusu, czekał nas jeszcze cały 1 km prostej drogi do szkoły.
Wiało mocniej. Szkoła jest położona na obrzeżach miasta, przez kawałek drogi nie stoją żadne domy, jest pusta przestrzeń. Kiedy wieje wiatr, w tym kawałku drogi, wieje on mocniej i niekiedy w zimę, dosłownie spycha nas z chodnika.
Rozmawiałyśmy chwilkę o polskim i zastanawiałyśmy się ile osób z naszej klasy nie przejdzie do następnej klasy. Po czym zaczęłam komentować pogodę.
-Ja nieeee, wiem co wy tu macie za pogodę. - powiedziałam - wy tu macie jakąś inną strefę klimatyczną.
Felek śmiała się ze mnie,
Po wejściu do szkoły, poszłyśmy od razu do łazienki.
Posiedziałyśmy chwilę pod salą nr 8, czekając na religię. Siedziałam w telefonie w internecie, nagle słyszę że ktoś mnie woła.
Ema (Emilia), weszła do szkoły
-Ty, a ty swoim Cadillac'iem nie przyjechałaś do szkoły? - "Cadillac" - tak Ema mówi na mój rower
-Nie, dzisiaj nie - opowiedziałam - dzisiaj twój Mercedess musi stać sam.
Do szkoły rowerami jeździmy tylko Ema, i ja, ale tylko w poniedziałki, środy i piątki (w poniedziałki mamy lekcję tylko do 14:10 a autobus do domu mam o 16, tak samo w piątki a w środy, zaczynamy o 9 a autobus mam do miasta o 6:27).
Później Ema chciała zaliczyć godziny z pracowni, żeby dostać 5 na koniec roku. Fakt faktem, też przydałoby mi się zaliczenie, ale nie mam już czasu.
Więc zwolniłyśmy się z dwóch godzin religii, żeby iść zaliczyć pracownie. Wyszłyśmy z Emą i Dosią do pani Tereski zapytać, co możemy robić.
Pani Szulc (katechetka), powiedziała że potrzebuje, żebyśmy zrobiły wianek na odpust w Kościele. Chciałyśmy go zrobić w zamian za odrobienie godzin,
Ema powiedziała pani Teresce jak to wygląda, jednak pani Tereska powiedziała do Emy, że jest głupia bo ona na taki układ nie idzie,
Stwierdziłyśmy, że odrabianie nie ma sensu, więc poszłyśmy na drugie piętro do stolików, żeby posiedzieć. Przyszły do nas Alicja i Owuu (Oliwia). Wypiłyśmy kawę, i do nauki,
Pani Szulc zaczęła nas później szukać. Przyszłyśmy do niej na drugą religię, katechetka mnie przepytała, i dostałam 5 na koniec roku z religii. BANG!
Następna lekcja: wf.
Pani Dzwonkowska była na egzaminie, więc objął nas pan Makaron.
Pograłyśmy sobie w piłkę nożną, przewróciłam się o Kasię i nabiłam sobie siniaka na tyłku.
Podstawy przedsiębiorczości: bez większych ekscesów.
Pani mi powiedziała, żebym przyszła do niej w piątek, może szykuje się lepsza ocena.
2 x język angielski: pani wystawiła oceny. Mieliśmy obejrzeć film o księżnej Dianie, ale ostatecznie obejrzeliśmy tegoroczny film promujący szkołę.
Z historii ja, Jakub, Szymon i Mateusz, poszliśmy zaliczyć polski. Było bardzo dużo ludzi z I klas, Szymon bardzo się z tego cieszył mówiąc:
-Tak! Kurwa, jest nadzieja! Będę mógł ściągać!
Troszkę się przeliczył, ponieważ pani wymyśliła że najpierw wejdą uczniowie klas I a potem dopiero reszta.
Zdążyliśmy iść po kawę, usiedliśmy się przy stoliku przed klasą, i czekaliśmy na swoją kolei.
Byliśmy umówienie z panią na 13:25, zaczęliśmy pisać poprawy o 14:20 -,-
Tyle czekania,..
No ale cóż, Szymonowi mimo wszystko udało się ściągnąć, ja się rozpisałam, Mateusz miał do napisania jeszcze pierwszy semestr, a Jakub był raczej zadowolony,
Mogliśmy nie zwalniać się z historii.
Skończyłam pisać o 14:55, koniec lekcji nastąpił o 15:00 więc nie opłacało mi się wracać do klasy.
To w zasadzie na tyle z mojego dnia. Po lekcjach poszłam na autobus, jechałam nim 15 min do centrum miasta a stamtąd o 16 autobusem do domu, 30 min.
I tak wydaje mi się że będę musiała iść w czwartek żeby poprawić coś z polskiego,
Dobranoc ludzie!
I pamiętajcie, ŚWIAT JEST NASZ!!!
Ale zacznę swój dzień od początku.
Wstałam o 5:40, zaczynałam lekcję od 8:10, więc nie opłacało mi się jechać rowerem do szkoły.
Myślałam, że skoro kilka dni pod rząd pogoda była świetna, to dzisiaj też tak będzie.
To był mój błąd -,-
Ubrałam luźniejszą koszulkę, bez marynarki. Troszkę zmarzłam czekając na autobus do szkoły. Powtórzyłam sobie materiał na polski, jadąc autobusem. Siedziałam sobie ładnie na przystanku, żeby nie wiało na mnie (i tak było zimno).
Wchodząc do autobusu, spotkałam Felka (Natalia). Podróż autobusem minęła nam szybko, cicho i spokojnie, w końcu to tylko 15 min.
Po wyjściu z autobusu, czekał nas jeszcze cały 1 km prostej drogi do szkoły.
Wiało mocniej. Szkoła jest położona na obrzeżach miasta, przez kawałek drogi nie stoją żadne domy, jest pusta przestrzeń. Kiedy wieje wiatr, w tym kawałku drogi, wieje on mocniej i niekiedy w zimę, dosłownie spycha nas z chodnika.
Rozmawiałyśmy chwilkę o polskim i zastanawiałyśmy się ile osób z naszej klasy nie przejdzie do następnej klasy. Po czym zaczęłam komentować pogodę.
-Ja nieeee, wiem co wy tu macie za pogodę. - powiedziałam - wy tu macie jakąś inną strefę klimatyczną.
Felek śmiała się ze mnie,
Po wejściu do szkoły, poszłyśmy od razu do łazienki.
Posiedziałyśmy chwilę pod salą nr 8, czekając na religię. Siedziałam w telefonie w internecie, nagle słyszę że ktoś mnie woła.
Ema (Emilia), weszła do szkoły
-Ty, a ty swoim Cadillac'iem nie przyjechałaś do szkoły? - "Cadillac" - tak Ema mówi na mój rower
-Nie, dzisiaj nie - opowiedziałam - dzisiaj twój Mercedess musi stać sam.
Do szkoły rowerami jeździmy tylko Ema, i ja, ale tylko w poniedziałki, środy i piątki (w poniedziałki mamy lekcję tylko do 14:10 a autobus do domu mam o 16, tak samo w piątki a w środy, zaczynamy o 9 a autobus mam do miasta o 6:27).
Później Ema chciała zaliczyć godziny z pracowni, żeby dostać 5 na koniec roku. Fakt faktem, też przydałoby mi się zaliczenie, ale nie mam już czasu.
Więc zwolniłyśmy się z dwóch godzin religii, żeby iść zaliczyć pracownie. Wyszłyśmy z Emą i Dosią do pani Tereski zapytać, co możemy robić.
Pani Szulc (katechetka), powiedziała że potrzebuje, żebyśmy zrobiły wianek na odpust w Kościele. Chciałyśmy go zrobić w zamian za odrobienie godzin,
Ema powiedziała pani Teresce jak to wygląda, jednak pani Tereska powiedziała do Emy, że jest głupia bo ona na taki układ nie idzie,
Stwierdziłyśmy, że odrabianie nie ma sensu, więc poszłyśmy na drugie piętro do stolików, żeby posiedzieć. Przyszły do nas Alicja i Owuu (Oliwia). Wypiłyśmy kawę, i do nauki,
Pani Szulc zaczęła nas później szukać. Przyszłyśmy do niej na drugą religię, katechetka mnie przepytała, i dostałam 5 na koniec roku z religii. BANG!
Następna lekcja: wf.
Pani Dzwonkowska była na egzaminie, więc objął nas pan Makaron.
Pograłyśmy sobie w piłkę nożną, przewróciłam się o Kasię i nabiłam sobie siniaka na tyłku.
Podstawy przedsiębiorczości: bez większych ekscesów.
Pani mi powiedziała, żebym przyszła do niej w piątek, może szykuje się lepsza ocena.
2 x język angielski: pani wystawiła oceny. Mieliśmy obejrzeć film o księżnej Dianie, ale ostatecznie obejrzeliśmy tegoroczny film promujący szkołę.
Z historii ja, Jakub, Szymon i Mateusz, poszliśmy zaliczyć polski. Było bardzo dużo ludzi z I klas, Szymon bardzo się z tego cieszył mówiąc:
-Tak! Kurwa, jest nadzieja! Będę mógł ściągać!
Troszkę się przeliczył, ponieważ pani wymyśliła że najpierw wejdą uczniowie klas I a potem dopiero reszta.
Zdążyliśmy iść po kawę, usiedliśmy się przy stoliku przed klasą, i czekaliśmy na swoją kolei.
Byliśmy umówienie z panią na 13:25, zaczęliśmy pisać poprawy o 14:20 -,-
Tyle czekania,..
No ale cóż, Szymonowi mimo wszystko udało się ściągnąć, ja się rozpisałam, Mateusz miał do napisania jeszcze pierwszy semestr, a Jakub był raczej zadowolony,
Mogliśmy nie zwalniać się z historii.
Skończyłam pisać o 14:55, koniec lekcji nastąpił o 15:00 więc nie opłacało mi się wracać do klasy.
To w zasadzie na tyle z mojego dnia. Po lekcjach poszłam na autobus, jechałam nim 15 min do centrum miasta a stamtąd o 16 autobusem do domu, 30 min.
I tak wydaje mi się że będę musiała iść w czwartek żeby poprawić coś z polskiego,
Dobranoc ludzie!
I pamiętajcie, ŚWIAT JEST NASZ!!!
poniedziałek, 8 czerwca 2015
8 czerwca
Został tydzień do wystawienia ocen, a ja wciąż jestem w czarnej dupie. Niby mam już jasną sytuację.
3,30 to całkiem niezła średnia jak na drugą klasę.
Obiecałam sobie po pierwszym półroczu, że zrobię wszystko żeby się poprawić. I co? Słabo mi to wyszło. To znaczy, poprawiłam się...ale tylko o dwie oceny wyżej z dwóch przedmiotów.
Tak, moja jasna sytuacja.
No nie. Niestety nie do końca jasna,
Muszę poprawić jeszcze język polski na 2
Rośliny ozdobne na 4 (taki przedmiot zawodowy)
i religię na 5 (tak, u nas na religii trzeba robić troszkę więcej)
Chciałam się dzisiaj cały dzień uczyć.
A jak wyszło?
Przyjechałam ze szkoły do domu rowerem (całe 10 km), odrobiłam lekcję, zjadłam obiad, coś tam przeczytałam z języka polskiego i pojechałam z mamą do Kościoła.
Na mszy chciało mi się płakać, kiedy uświadomiłam sobie, że mogę nie zdać z polskiego.
No ale cóż, jak to powiedział dzisiaj mój kolega, żeby mnie pocieszyć: "Muszę truć tyłek nauczycielce, to wtedy mnie przepuści".
Tylko żeby to było takie proste. Ta nauczycielka jest inna, U niej trzeba koniecznie zdać to co ona chce, za wszelką cenę. Nic innego się nie liczy.
Od przyjazdu z Kościoła, siedzę nad książkami i staram się uczyć. Zrobiłam sobie krótką przerwę, ponieważ kiedyś Ewelina chciała obejrzeć ze mną film "Gwiazd naszych wina".
Pamiętam, że obejrzałyśmy wtedy kawałek ale coś się stało z jej internetem no i już nie dokończyłyśmy.
A więc obejrzałam w końcu cały ten film. Na ogół takie filmy są dla mnie dosyć ciężkie do obejrzenia, ale jakoś dałam sobie radę.
Widocznie jestem już tym pokoleniem który woli przesłodzone historie romantyczne, kiedy to On za wszelką cenę chce ją spotkać, a Ona ucieka do niego z domu.
A jednak Wiecie co?
Nie, jednak wolę bardziej drastyczne historię, ale pierwszy raz oglądałam taki film. Nie lubię sztucznych romansideł, bo wiem że to się nie dzieje na prawdę, to niemożliwe,
Miłość tak silna by kruszyć mury?
To się zdarza ale nie jeśli para mieszka od siebie dość daleko.
To już rzadsze zdarzenie,
Po obejrzanym filmie, wyszłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę.
Spotkałam tatę, rozmowy z nim bardzo mi pomagają. W zasadzie, to tylko rozmowy z nim. Nawet z rówieśnikami nie rozmawia mi się tak dobrze. Ale cóż poradzić, tak już po prostu jest.
Więc, spotkałam tatę. Zrobił mi kolację. I teraz siedzę sobie pod kołdrą, najedzona, i zbieram siły żeby dalej walczyć z polskim.
Trzymajcie za mnie kciuki, mam nadzieję że zdążę się jeszcze czegoś nauczyć.
Nie poddam się tak łatwo, i zrobię wszystko żeby zdać.
W środę czeka mnie jeszcze bieg na 800 m, niby nie tak dużo, ale komu by się chciało kto przejechałby przed biegiem 10 km rowerem do szkoły?
A mi się będzie chciało.
Dobrej nocy, ja jeszcze posiedzę tak długo aż się nauczę.
Będę wyglądała jutro jak zombi, ale co tam. Ważne, że polski będę miała z głowy,
Dobranoc
Taka skromna piosenka ode mnie,
Na poprawę humoru
I na słodki i miły sen
Wiem że piosenki na sen zwykle są i w zasadzie
powinny być spokojnie,
Ale myśląc troszkę o sobie, wstawiłam tą piosenką, ponieważ przy takich zasypiam.
3,30 to całkiem niezła średnia jak na drugą klasę.
Obiecałam sobie po pierwszym półroczu, że zrobię wszystko żeby się poprawić. I co? Słabo mi to wyszło. To znaczy, poprawiłam się...ale tylko o dwie oceny wyżej z dwóch przedmiotów.
Tak, moja jasna sytuacja.
No nie. Niestety nie do końca jasna,
Muszę poprawić jeszcze język polski na 2
Rośliny ozdobne na 4 (taki przedmiot zawodowy)
i religię na 5 (tak, u nas na religii trzeba robić troszkę więcej)
Chciałam się dzisiaj cały dzień uczyć.
A jak wyszło?
Przyjechałam ze szkoły do domu rowerem (całe 10 km), odrobiłam lekcję, zjadłam obiad, coś tam przeczytałam z języka polskiego i pojechałam z mamą do Kościoła.
Na mszy chciało mi się płakać, kiedy uświadomiłam sobie, że mogę nie zdać z polskiego.
No ale cóż, jak to powiedział dzisiaj mój kolega, żeby mnie pocieszyć: "Muszę truć tyłek nauczycielce, to wtedy mnie przepuści".
Tylko żeby to było takie proste. Ta nauczycielka jest inna, U niej trzeba koniecznie zdać to co ona chce, za wszelką cenę. Nic innego się nie liczy.
Od przyjazdu z Kościoła, siedzę nad książkami i staram się uczyć. Zrobiłam sobie krótką przerwę, ponieważ kiedyś Ewelina chciała obejrzeć ze mną film "Gwiazd naszych wina".
Pamiętam, że obejrzałyśmy wtedy kawałek ale coś się stało z jej internetem no i już nie dokończyłyśmy.
A więc obejrzałam w końcu cały ten film. Na ogół takie filmy są dla mnie dosyć ciężkie do obejrzenia, ale jakoś dałam sobie radę.
Widocznie jestem już tym pokoleniem który woli przesłodzone historie romantyczne, kiedy to On za wszelką cenę chce ją spotkać, a Ona ucieka do niego z domu.
A jednak Wiecie co?
Nie, jednak wolę bardziej drastyczne historię, ale pierwszy raz oglądałam taki film. Nie lubię sztucznych romansideł, bo wiem że to się nie dzieje na prawdę, to niemożliwe,
Miłość tak silna by kruszyć mury?
To się zdarza ale nie jeśli para mieszka od siebie dość daleko.
To już rzadsze zdarzenie,
Po obejrzanym filmie, wyszłam do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę.
Spotkałam tatę, rozmowy z nim bardzo mi pomagają. W zasadzie, to tylko rozmowy z nim. Nawet z rówieśnikami nie rozmawia mi się tak dobrze. Ale cóż poradzić, tak już po prostu jest.
Więc, spotkałam tatę. Zrobił mi kolację. I teraz siedzę sobie pod kołdrą, najedzona, i zbieram siły żeby dalej walczyć z polskim.
Trzymajcie za mnie kciuki, mam nadzieję że zdążę się jeszcze czegoś nauczyć.
Nie poddam się tak łatwo, i zrobię wszystko żeby zdać.
W środę czeka mnie jeszcze bieg na 800 m, niby nie tak dużo, ale komu by się chciało kto przejechałby przed biegiem 10 km rowerem do szkoły?
A mi się będzie chciało.
Dobrej nocy, ja jeszcze posiedzę tak długo aż się nauczę.
Będę wyglądała jutro jak zombi, ale co tam. Ważne, że polski będę miała z głowy,
Dobranoc
Taka skromna piosenka ode mnie,
Na poprawę humoru
I na słodki i miły sen
Wiem że piosenki na sen zwykle są i w zasadzie
powinny być spokojnie,
Ale myśląc troszkę o sobie, wstawiłam tą piosenką, ponieważ przy takich zasypiam.
niedziela, 10 maja 2015
Stereotypy part 2
Witam.
Dzisiaj znów poruszę temat stereotypów.
Jednak teraz, polecimy ze stereotypami, na temat krajów.
A więc, zaczynamy:
To trochę mnie boli, tu już nie chodzi o dystans do siebie.
Kilkoro Polaków, wyjedzie za granice, Upiją się, ukradną coś, i już robią wstyd całemu krajowi.
Dlaczego?
BO TO IDIOCI!
A większość ludzi myśli, że skoro kilkoro Polaków, nie umie się zachować, to wszyscy są tacy sami.
Takie podejście jest chore.
Taka sytuacja, zobaczę w Londynie kogoś, kto jest pijany to nie oznacza że to polak. Przecież, każdy ma prawo wypić sobie trochę alkoholu (oczywiście z pewnym umiarem).
Czy tylko w Polsce jest alkohol i złodzieje?
Według tego stereotypu, tak.
Możecie teraz mówić:
-Nie, no skąd, ja tak nie mówię. Nie spotkałem się z takim stereotypem.
Yhym, dupa. Każdy się spotkał.
Informacja na dzisiaj:
NIE KAŻDY POLAK TO PIJAK I ZŁODZIEJ.
Zdarzają się, ale podajcie mi kraj w którym ich nie ma.
W Polsce jest ich tyle samo co w innych krajach.
Ale lecimy dalej.
Nie, tak nie jest.
To znaczy, może inaczej, jest tak ale nie do końca.
Byłam w Londynie w tym roku, i fakt, zdarzają się ulice na których na murach jest graffiti, leżą jakieś papierki i nie wiadomo co jeszcze.
Ale bez przesady, nie w całym Londynie tak jest. To są tylko sporadyczne kawałki ulic.
Podajcie mi jakąś stolicę państwa, na której ulicach nie ma graffiti, która jest bardzo czysta i nie ma na niej żadnego papierka.
Niektórzy też mówią że w Anglii pogoda jest do dupy i cały czas pada deszcz.
Yhym, no nie wiedziałam.
Będąc w Londynie, w lutym, temperatura była cały czas w plusie.
Żadnego mrozu, może po prostu lekko wiało, ale to był jeden dzień.
Śniegu nie było w cale.
Głównie było popołudniami bardzo cieplutko.
Więc jeśli ktoś twierdzi że Londyn jest bardzo brudnym miastem i jest tam zimno, nigdy nie będąc w Londynie, to takie myślenie według mnie jest płytkie. Ktoś taki nie ma swojego zdania tylko powtarza to, co ktoś mu powiedział.
Londyn to bardzo piękne miasto i kiedyś tam wrócę, jak tylko będę miała okazje.
Mój chrzestny jest Niemcem, jest bardzo miły, i można z nim porozmawiać o wszystkim.
Szybko nauczył się Polskiego i lubię z nim rozmawiać.
Wielu nie lubi Niemców, ponieważ Niemcy kojarzą im się z Hitlerem.
Ale kurcze, Hitler umarł tyle lat temu, jest tyle lat po wojnie. Większość ludzi, którzy walczyli, już nie żyje, a ci którzy teraz żyją, nie mieli przecież z wojną nic wspólnego i to nie od nich zależały losu wojny.
Za co wy ich tak nie lubicie?
To tak jakby twój pradziadek, zabił sąsiada, a teraz dzieci tego sąsiada mściłyby się na Tobie, bo Twój pradziadek coś zrobił.
Nie można nas winić za błędy przodków, bo nie mieliśmy na nie wpływu.
Na dzisiaj to tyle, zostawiam Was oczywiście z piosenką.
Trochę stara ale mam nadzieję że chociaż część z Was ją pamięta.
Dzisiaj znów poruszę temat stereotypów.
Jednak teraz, polecimy ze stereotypami, na temat krajów.
A więc, zaczynamy:
Pierwszy stereotyp
Polacy to pijacy i złodzieje.
Naprawdę? -,-To trochę mnie boli, tu już nie chodzi o dystans do siebie.
Kilkoro Polaków, wyjedzie za granice, Upiją się, ukradną coś, i już robią wstyd całemu krajowi.
Dlaczego?
BO TO IDIOCI!
A większość ludzi myśli, że skoro kilkoro Polaków, nie umie się zachować, to wszyscy są tacy sami.
Takie podejście jest chore.
Taka sytuacja, zobaczę w Londynie kogoś, kto jest pijany to nie oznacza że to polak. Przecież, każdy ma prawo wypić sobie trochę alkoholu (oczywiście z pewnym umiarem).
Czy tylko w Polsce jest alkohol i złodzieje?
Według tego stereotypu, tak.
Możecie teraz mówić:
-Nie, no skąd, ja tak nie mówię. Nie spotkałem się z takim stereotypem.
Yhym, dupa. Każdy się spotkał.
Informacja na dzisiaj:
NIE KAŻDY POLAK TO PIJAK I ZŁODZIEJ.
Zdarzają się, ale podajcie mi kraj w którym ich nie ma.
W Polsce jest ich tyle samo co w innych krajach.
Ale lecimy dalej.
Drugi Stereotyp
Ulice Londynu są brudne.
Naprawdę? -,-Nie, tak nie jest.
To znaczy, może inaczej, jest tak ale nie do końca.
Byłam w Londynie w tym roku, i fakt, zdarzają się ulice na których na murach jest graffiti, leżą jakieś papierki i nie wiadomo co jeszcze.
Ale bez przesady, nie w całym Londynie tak jest. To są tylko sporadyczne kawałki ulic.
Podajcie mi jakąś stolicę państwa, na której ulicach nie ma graffiti, która jest bardzo czysta i nie ma na niej żadnego papierka.
Niektórzy też mówią że w Anglii pogoda jest do dupy i cały czas pada deszcz.
Yhym, no nie wiedziałam.
Będąc w Londynie, w lutym, temperatura była cały czas w plusie.
Żadnego mrozu, może po prostu lekko wiało, ale to był jeden dzień.
Śniegu nie było w cale.
Głównie było popołudniami bardzo cieplutko.
Więc jeśli ktoś twierdzi że Londyn jest bardzo brudnym miastem i jest tam zimno, nigdy nie będąc w Londynie, to takie myślenie według mnie jest płytkie. Ktoś taki nie ma swojego zdania tylko powtarza to, co ktoś mu powiedział.
Londyn to bardzo piękne miasto i kiedyś tam wrócę, jak tylko będę miała okazje.
Stereotyp trzeci
Niemcy są niemili i nie mają poczucia humoru
No, z tym też się nie zgodzę.Mój chrzestny jest Niemcem, jest bardzo miły, i można z nim porozmawiać o wszystkim.
Szybko nauczył się Polskiego i lubię z nim rozmawiać.
Wielu nie lubi Niemców, ponieważ Niemcy kojarzą im się z Hitlerem.
Ale kurcze, Hitler umarł tyle lat temu, jest tyle lat po wojnie. Większość ludzi, którzy walczyli, już nie żyje, a ci którzy teraz żyją, nie mieli przecież z wojną nic wspólnego i to nie od nich zależały losu wojny.
Za co wy ich tak nie lubicie?
To tak jakby twój pradziadek, zabił sąsiada, a teraz dzieci tego sąsiada mściłyby się na Tobie, bo Twój pradziadek coś zrobił.
Nie można nas winić za błędy przodków, bo nie mieliśmy na nie wpływu.
Na dzisiaj to tyle, zostawiam Was oczywiście z piosenką.
Trochę stara ale mam nadzieję że chociaż część z Was ją pamięta.
sobota, 2 maja 2015
My Life Be Like
Hej,
Chcę Wam uświadomić, że życie w cale nie jest takie złe jak je niektórzy postrzegają.
Serio.
Masz nudne życie?
Zrób coś z tym! Wyjdź z domu, poświruj trochę z przyjaciółmi.
Cokolwiek, żeby nie siedzieć w domu.
Im dłużej siedzisz w domu, tym bardziej nic ci się nie chce a Twoje życie w takim układzie zawsze będzie monotonne i bezsensu.
Rodząc się, dostajesz szanse na przeżycie przygód w życiu, na zrobieniu czegoś wartościowego.
Takiej okazji nie warto przepuścić.
To tak jakbyś dostał szansę na spełnienie marzenia, ale chciałoby ci się ruszyć tyłka z miejsca.
To głupie.
Po co wychodzić z domu? Mam tu wszystko czego mi potrzeba?
A choćby po to, żeby coś przeżyć. Nie wiesz co cię spotka za drzwiami.
A może dzisiaj wydarzy się coś, co zapamiętasz do końca życia.
Wiecie co kocham w życiu?
A to że jest nieprzewidywalne, codziennie zaskakuje czymś nowym.
Niektórzy wierzą, że nasze życie jest już z góry ustalone.
Ja wierze że moje życie zależy tylko ode mnie.
Ale też bez przesady, nie od razu możemy o sobie decydować. Najpierw robią to za nas rodzice i ukierunkowują nas na właściwy tor działań.
Są z nami od początku, ale dla rodziców poświęcę osobny post.
Tak więc, podsumowując:
Przygody są możliwe, pod warunkiem że wyjdziemy z domu do ludzi, będziemy otwarci i sami pozwolimy sobie na przeżycie przygody.
Bo jedynymi ludźmi którzy stoją nam na drodze do spełnienia marzeń, jesteśmy my, a w zasadzie to nasze zahamowania.
Trzymajcie się, miłego wieczoru.
https://m.youtube.com/watch?v=t-yCg-0-baE
czwartek, 30 kwietnia 2015
Ogłoszenie społeczne.
UWAGA! UWAGA!
Mam nowego Facebook'a.
Więc jeśli, ktoś coś, jakaś sprawa, to nie ma problemu:
https://www.facebook.com/profile.php?id=100009418335615&fref=ts
To na tyle, trzymajcie się Miśki ^^
Stereotypy tego świata.
No hej,
Dawno mnie tutaj nie było, ale mogę się usprawiedliwić brakiem czasu. Jednak przez tą nieobecność nagromadziło mi się trochę stereotypów i postanowiłam umieścić je w jednym większym poście.
Chodzi o to że świat jest pełen stereotypów i przekonań, które moim zdaniem są po prostu głupie i bezpodstawne.
No więc zaczynamy:
Pierwszy stereotyp:
Pierwszym stereotypem, który chciałam przytoczyć, przedstawię w pewnej sytuacji:
Piękny dzień, rodziny siedzą na plaży. Pełen relaks. Z wody wybiega małe dziecko, biegnie do swojej mamy. Mama go przytula, bierze na kolana, całuje w głowę a dziecko się cieszy. Jest fajnie, nikt nie widzi w tym nic dziwnego. Ale wyobraźmy sobie tę samę sytuację, ale na miejscu matki postawny ojca tego dziecka. Co wówczas otrzymujemy? Taki ojciec, jest wówczas często postrzegany za pedofila.
Ale dlaczego? Przecież nie zrobił nic złego. On tylko wziął na kolana i przytulił swojego synka, bo bardzo go kocha.
Dlaczego tak trudno nam się pogodzić z faktem, że ojciec kocha swoje dziecko?
Do teraz ojciec jest postrzegany przez wielu jako "ten który karze", ten stanowczy i niekiedy dający klapsa (nasuwa mi się tu kolejna głupota, ale o niej później).
Dlaczego do ojca, idącego z wózkiem, często lecą teksty w stylu "To ty jesteś tą kobiecą częścią małżeństwa?"
Czy to ich zdaniem mało męskie, kiedy mężczyzna spaceruje z dzieckiem w wózku? Przecież mamy równouprawnienie. To nie jest czynność przeznaczona jedynie dla kobiet.
Tak jak przewijanie dzieci, sprzątanie czy gotowanie. Czy Modest Amaro albo Gordon Ramsey wykonują kobiece czynności bo są kucharzami?
Jest wiele stereotypów, które mówią że to kobieta powinna stać przy garach a mężczyzna powinien chodzić do pracy i zarabiać pieniądze.
A co jeśli kobieta sama wychowuje dziecko? Nikt nie powie że mężczyzna był chujem bo ją zdradził i zostawił. Większość szykanuje tą kobietę, bo to ona musiała zrobić coś źle że mężczyzna już z nią nie wytrzymał.
A co jeśli mężczyzna sam wychowuje dziecko?
O Boże, ale on jest biedny, taki sam, jak on sobie z tym wszystkim daje radę? No tak, jego żona była dziwką, puściła się i odeszła.
Nikt nie powie że to mężczyzna zrobił coś źle i żona z nim nie wytrzymała.
To kobiety do teraz w niektórych krajach są do tego żeby rodzić dzieci i zajmować się domem, a mężczyzna jest do tego żeby pracować, przynosić pieniądze i usiąść sobie wieczorem z piwem przez telewizorem. Ma do tego przecież prawo, po ciężkim dniu roboty.
A co gdyby kobieta tak zrobił?
Boże, ale z niej alkoholiczka, jaki ona daje przykład dzieciom.
To jest chore.
Drugi stereotyp:
Nie wolno bić dzieci! To karalne.
Poniekąd się z tym zgadzam, ale zależy co uznamy za bicie.
Zwykły klaps w pupe i spoliczkowanie, moim zdaniem jest jeszcze ok, i dopuszczalne. Bo każdemu mogą puścić nerwy, kiedy tłumaczymy dziecku że czegoś nie wolno a ono i tak robi po swojemu i ma potem problemy.
Ale nie tłuczenie z pięści w twarz bądź z paska w plecy. No opamiętajmy się trochę, to są tylko dzieci i mają prawo popełniać błędy. Jednak dzieci nie powinny lecieć od razu na policje i mówić im że ojciec je bije, (znowu do powyższego stereotypu, ojciec - bije, mama jest dobra), kiedy ojciec dał im tylko klapsa.
Ale jeśli już uczymy dzieci że powinny iść na policje, kiedy mają problem, to niech robią to z rozsądkiem.
W szkole i w domu wbijamy dzieciom do główek numery telefonów, na policję, straż pożarną i tak dalej. Dziecko robi pracę domową z matematyki, ma problem z zadaniem i nie pójdzie do rodziców, tylko dzwoni na policję, bo przecież pani w szkole i rodzice powiedzieli że ma dzwonić jak będzie miał problem. Mówi na policji że ma problem z działaniem bo nie wiem ile to jest 2+2.
Serio? -,-
Błagam was, jeśli już mówicie dzieciom, że powinny dzwonić na policje z problemem, to dodawajcie też żeby najpierw przychodzili do rodziców i powiedzieli na czym polega problem.
Takie dziecko, zadzwoni na policje z błahostką, zajmuje linię, a ktoś kto ma poważny kłopot, typu: został okradziony czeka, a złodziej jest coraz dalej i coraz trudniej będzie go złapać.
Stereotyp 3:
Ten stereotyp jest już tak oczywisty, że utarło się że to prawda.
A mianowicie: BLONDYNKI SĄ GŁUPIE.
Serio? -,-
To boli -,-
Nie mnie akurat, bo mam dystans do siebie, ale inne może zaboleć, kiedy usłyszą od chłopaka dowcip w stylu:
Dlaczego blondynki nie można stukać w głowę?
Bo echo wybije jej zęby.
Odkąd pamiętam, zawsze słyszałam że blondynka jest głupia i puszczalska.
Tylko skąd to się wzięło?
Wydaje mi się że od lalki Barbie. Taka blond anorektyczka, przyjmowała się wyglądem. I ktoś pewnie kiedyś sobie wymyślił, że skoro Barbie była pusta i była blondynką to większość a nawet wszystkie blondynki takie są (zapewne to był jakiś mężczyzna).
Ale powiem wam coś Panowie:
Dlaczego kawały o blondynkach są takie głupie?
Żeby facecie mogli je zrozumieć.
I tym optymistycznym akcentem skończę na dzisiaj. Do następnego razu. Jeśli znacie jeszcze jakieś stereotypy, które warto omówić, to nie krępujcie się.
Na koniec dodam wam jeszcze piosenkę:
Dawno mnie tutaj nie było, ale mogę się usprawiedliwić brakiem czasu. Jednak przez tą nieobecność nagromadziło mi się trochę stereotypów i postanowiłam umieścić je w jednym większym poście.
Chodzi o to że świat jest pełen stereotypów i przekonań, które moim zdaniem są po prostu głupie i bezpodstawne.
No więc zaczynamy:
Pierwszy stereotyp:
Pierwszym stereotypem, który chciałam przytoczyć, przedstawię w pewnej sytuacji:
Piękny dzień, rodziny siedzą na plaży. Pełen relaks. Z wody wybiega małe dziecko, biegnie do swojej mamy. Mama go przytula, bierze na kolana, całuje w głowę a dziecko się cieszy. Jest fajnie, nikt nie widzi w tym nic dziwnego. Ale wyobraźmy sobie tę samę sytuację, ale na miejscu matki postawny ojca tego dziecka. Co wówczas otrzymujemy? Taki ojciec, jest wówczas często postrzegany za pedofila.
Ale dlaczego? Przecież nie zrobił nic złego. On tylko wziął na kolana i przytulił swojego synka, bo bardzo go kocha.
Dlaczego tak trudno nam się pogodzić z faktem, że ojciec kocha swoje dziecko?
Do teraz ojciec jest postrzegany przez wielu jako "ten który karze", ten stanowczy i niekiedy dający klapsa (nasuwa mi się tu kolejna głupota, ale o niej później).
Dlaczego do ojca, idącego z wózkiem, często lecą teksty w stylu "To ty jesteś tą kobiecą częścią małżeństwa?"
Czy to ich zdaniem mało męskie, kiedy mężczyzna spaceruje z dzieckiem w wózku? Przecież mamy równouprawnienie. To nie jest czynność przeznaczona jedynie dla kobiet.
Tak jak przewijanie dzieci, sprzątanie czy gotowanie. Czy Modest Amaro albo Gordon Ramsey wykonują kobiece czynności bo są kucharzami?
Jest wiele stereotypów, które mówią że to kobieta powinna stać przy garach a mężczyzna powinien chodzić do pracy i zarabiać pieniądze.
A co jeśli kobieta sama wychowuje dziecko? Nikt nie powie że mężczyzna był chujem bo ją zdradził i zostawił. Większość szykanuje tą kobietę, bo to ona musiała zrobić coś źle że mężczyzna już z nią nie wytrzymał.
A co jeśli mężczyzna sam wychowuje dziecko?
O Boże, ale on jest biedny, taki sam, jak on sobie z tym wszystkim daje radę? No tak, jego żona była dziwką, puściła się i odeszła.
Nikt nie powie że to mężczyzna zrobił coś źle i żona z nim nie wytrzymała.
To kobiety do teraz w niektórych krajach są do tego żeby rodzić dzieci i zajmować się domem, a mężczyzna jest do tego żeby pracować, przynosić pieniądze i usiąść sobie wieczorem z piwem przez telewizorem. Ma do tego przecież prawo, po ciężkim dniu roboty.
A co gdyby kobieta tak zrobił?
Boże, ale z niej alkoholiczka, jaki ona daje przykład dzieciom.
To jest chore.
Drugi stereotyp:
Nie wolno bić dzieci! To karalne.
Poniekąd się z tym zgadzam, ale zależy co uznamy za bicie.
Zwykły klaps w pupe i spoliczkowanie, moim zdaniem jest jeszcze ok, i dopuszczalne. Bo każdemu mogą puścić nerwy, kiedy tłumaczymy dziecku że czegoś nie wolno a ono i tak robi po swojemu i ma potem problemy.
Ale nie tłuczenie z pięści w twarz bądź z paska w plecy. No opamiętajmy się trochę, to są tylko dzieci i mają prawo popełniać błędy. Jednak dzieci nie powinny lecieć od razu na policje i mówić im że ojciec je bije, (znowu do powyższego stereotypu, ojciec - bije, mama jest dobra), kiedy ojciec dał im tylko klapsa.
Ale jeśli już uczymy dzieci że powinny iść na policje, kiedy mają problem, to niech robią to z rozsądkiem.
W szkole i w domu wbijamy dzieciom do główek numery telefonów, na policję, straż pożarną i tak dalej. Dziecko robi pracę domową z matematyki, ma problem z zadaniem i nie pójdzie do rodziców, tylko dzwoni na policję, bo przecież pani w szkole i rodzice powiedzieli że ma dzwonić jak będzie miał problem. Mówi na policji że ma problem z działaniem bo nie wiem ile to jest 2+2.
Serio? -,-
Błagam was, jeśli już mówicie dzieciom, że powinny dzwonić na policje z problemem, to dodawajcie też żeby najpierw przychodzili do rodziców i powiedzieli na czym polega problem.
Takie dziecko, zadzwoni na policje z błahostką, zajmuje linię, a ktoś kto ma poważny kłopot, typu: został okradziony czeka, a złodziej jest coraz dalej i coraz trudniej będzie go złapać.
Stereotyp 3:
Ten stereotyp jest już tak oczywisty, że utarło się że to prawda.
A mianowicie: BLONDYNKI SĄ GŁUPIE.
Serio? -,-
To boli -,-
Nie mnie akurat, bo mam dystans do siebie, ale inne może zaboleć, kiedy usłyszą od chłopaka dowcip w stylu:
Dlaczego blondynki nie można stukać w głowę?
Bo echo wybije jej zęby.
Odkąd pamiętam, zawsze słyszałam że blondynka jest głupia i puszczalska.
Tylko skąd to się wzięło?
Wydaje mi się że od lalki Barbie. Taka blond anorektyczka, przyjmowała się wyglądem. I ktoś pewnie kiedyś sobie wymyślił, że skoro Barbie była pusta i była blondynką to większość a nawet wszystkie blondynki takie są (zapewne to był jakiś mężczyzna).
Ale powiem wam coś Panowie:
Dlaczego kawały o blondynkach są takie głupie?
Żeby facecie mogli je zrozumieć.
I tym optymistycznym akcentem skończę na dzisiaj. Do następnego razu. Jeśli znacie jeszcze jakieś stereotypy, które warto omówić, to nie krępujcie się.
Na koniec dodam wam jeszcze piosenkę:
Subskrybuj:
Posty (Atom)